„Złota księga bajek” to kolejna
seria wydawnictwa Egmont odpowiadająca na potrzeby bajkowych
maniaków.
Tym razem z ekranu do literatury przeskoczyli Bing, Masza i Niedźwiedź oraz Star Wars.
Jeśli śledzicie bloga wiecie, że bardzo dużą wagę przykładam do tego, by książki dla dzieci były „o czymś”, by niosły jakąś wartość – poszerzały znacząco słownictwo, kształtowały postawy czy tłumaczyły trudne zagadnienia, sytuacje, życiowe dylematy.
Niestety w wielu dziecięcych książeczkach nie mogę odnaleźć odpowiedzi na swoje wymagania.
Tym razem z ekranu do literatury przeskoczyli Bing, Masza i Niedźwiedź oraz Star Wars.
Bing to dla nas niesamowite
zaskoczenie.
Jak wiecie w naszym domu telewizji się nie ogląda, a co za tym idzie bajek również. Gdyby nie takie książki jak ta bylibyśmy całkiem zacofani w temacie kolejnych animowanych produkcji.
Zwykle nie żałujemy tego zacofania, choć Bing nas do siebie przekonał.
Jak wiecie w naszym domu telewizji się nie ogląda, a co za tym idzie bajek również. Gdyby nie takie książki jak ta bylibyśmy całkiem zacofani w temacie kolejnych animowanych produkcji.
Zwykle nie żałujemy tego zacofania, choć Bing nas do siebie przekonał.
Pierwszy raz spotkaliśmy się z
Bingiem, zarówno my, jak i Hania 😀 przy okazji "Czytanki dla malucha". Już wtedy stał się hitem, ku naszemu początkowemu
niezadowoleniu. Z biegiem czasu zaczęliśmy zauważać w historiach
o Bingu potencjał.
Jeśli śledzicie bloga wiecie, że bardzo dużą wagę przykładam do tego, by książki dla dzieci były „o czymś”, by niosły jakąś wartość – poszerzały znacząco słownictwo, kształtowały postawy czy tłumaczyły trudne zagadnienia, sytuacje, życiowe dylematy.
Niestety w wielu dziecięcych książeczkach nie mogę odnaleźć odpowiedzi na swoje wymagania.
"Złota księga bajek" – a właściwie
tylko Bing, spełnia je wszystkie. Naprawdę byłam tym ogromnie
zaskoczona.
„Niedaleko stąd tuż za zakrętem
Bing...” przeżywa 13 najróżniejszych przygód, z których UWAGA!
Każda czegoś uczy!
Uczy w zaskakujący dla mnie sposób – często niepozorna, głupiutka historyjka kończy się naprawdę istotnym przesłaniem, które i mnie przypomina o paru ważnych sprawach – o tym, by się nie przejmować małymi porażkami (kto wie może uda się je przekuć w zabawny sukces, jak ciasto Binga) lub o tym jak zmienić nieoczekiwane, niemiłe niespodzianki w całkiem fajną zabawę.
W każdej z opowiastek o Bingu znajdziemy coś wartościowego.
Co więcej Bing rozkochał naszą Hanię i póki co wszystkie książeczki z tym czarnym króliczkiem stają się u nas hitem, czytanym wiele razy w ciągu dnia.
Uczy w zaskakujący dla mnie sposób – często niepozorna, głupiutka historyjka kończy się naprawdę istotnym przesłaniem, które i mnie przypomina o paru ważnych sprawach – o tym, by się nie przejmować małymi porażkami (kto wie może uda się je przekuć w zabawny sukces, jak ciasto Binga) lub o tym jak zmienić nieoczekiwane, niemiłe niespodzianki w całkiem fajną zabawę.
W każdej z opowiastek o Bingu znajdziemy coś wartościowego.
Co więcej Bing rozkochał naszą Hanię i póki co wszystkie książeczki z tym czarnym króliczkiem stają się u nas hitem, czytanym wiele razy w ciągu dnia.
Oczywiście jak prawie zawsze w
przypadku Egmontu wydanie jest pierwszorzędne.
Okładka taka jak lubię – miękka, ale ulepszona, wzmocniona, elastyczna i prawie odporna na dziecięce łapki 😊 Do tego większa, czytelna czcionka – same plusy. Przynajmniej jeśli chodzi o Binga.
Okładka taka jak lubię – miękka, ale ulepszona, wzmocniona, elastyczna i prawie odporna na dziecięce łapki 😊 Do tego większa, czytelna czcionka – same plusy. Przynajmniej jeśli chodzi o Binga.
W serii ukazały się również Złota
księga bajek o przygodach Maszy i Niedźwiedzia oraz historie z
odległej galaktyki.
I choć zdaję sobie sprawę z
niezwykłej popularności bohaterów obu powyższych części, w ogóle
jej nie rozumiem.
Star Wars jak Star Wars – dziwaczne postacie, dziwaczne historie, miecze świetlne i zdecydowanie bardzo odległa od mojej galaktyka. Niewątpliwie książka dla fana tychże kosmicznych przygód, nie zaś przypadkowego czytelnika.
Star Wars jak Star Wars – dziwaczne postacie, dziwaczne historie, miecze świetlne i zdecydowanie bardzo odległa od mojej galaktyka. Niewątpliwie książka dla fana tychże kosmicznych przygód, nie zaś przypadkowego czytelnika.
Masza natomiast to fenomen dla mnie
całkowicie niezrozumiały – te historie są dla mnie nie tylko o
niczym, ale przede wszystkim niezwykle mnie męczą.
Czytam i czytam
i … błyskawicznie mam dość. Na domiar złego te 13 historyjek
wydaje się ciągnąć w nieskończoność.
Na całe szczęście dla
mnie, Masza nie trafiła także w gusta naszej Haneczki. 😁
Znów mam jednak świadomość, że to
raczej propozycja dla dzieci, które już się w Maszy zakochały za
sprawą telewizyjnej odsłony bajki.
Choć jak widzicie Bing nas urzekł i
bez wcześniejszego kontaktu z ekranizacją.
A o innych nowościach wydawnictwa
Egmont, które nie znalazły się na blogu możecie posłuchać w
mojej filmowej "zbiorczej recenzji", do której Was zapraszam 😎
Zajrzyj także do Nowej kolekcji bajek
oraz innych książek dla dzieci od Wydawnictwa Egmont.
I nie zapomnij podzielić się postem z
przyjaciółmi.👀
👇👇👇👇👇👇👇👇
Komentarze
Prześlij komentarz