Niestety, nie lubię
pstrokatych, komiksowych rysunków - a szkoda...
Przeszłabym
obojętnie obok świetnej pozycji dla dzieci, która na szczęście z
polecenia trafiła w moje ręce. I bardzo dobrze!
Dzięki temu dziś
mogę Wam zaprezentować przeszło 200 stron fenomenalnej zabawy w
niepowtarzalnym stylu.
Jeśli Twoje dziecko
kocha czytać – pokocha jeszcze bardziej.
Jeśli nie możesz
oderwać go od TV i tabletu? Koniecznie podaruj mu Króla! Ta książka
powinna wszystko zmienić 😉
A na końcu Konkurs!
A na końcu Konkurs!
Czego oczekuję od książki dla dzieci ?
Nie tylko dobrej zabawy!
Oczywiście, nie może nas zanudzić, ale dla mnie książka dla
malucha, ma także przemycić wartościową treść. Lubię banalną
walkę dobra ze złem i ponadczasowe prawdy zawarte gdzieś
mimochodem. No właśnie! Kiedy biją sloganami po oczach to też się
przyczepię... I jak tu mi dogodzić?
„Król jaskrawe
gatki” sprostał wszelkim oczekiwaniom.
Przede wszystkim od
pierwszych stron, styl autora nie pozwala uspokoić się kącikom
ust. Nie wiem jak to działa, ale nawet kiedy nie ma w zdaniu żadnego
żartu, tę książkę czyta się z uśmiechem na twarzy!
Król Jaskrawe Gatki to
9-letni król Edwin. Jest królem nietypowym – takim jakiego
chciałoby mieć każdego dziecko – ba! Takim, jakim chciałoby być
każde dziecko... Ma królestwo i fajną koronę, nie byle jaką,
taką z trzema innymi koronami. I do tego pomocnicę, która zajmuje
się sprawami dorosłych... I tonę czekolady... I wielką,
przeogromną świnkę skarbonkę..., która w pewnym momencie....
okazuje się być pusta. No właśnie, tutaj zaczynają się
wszystkie problemy – króla i królestwa. To także początek
śmiesznych przygód króla, które z przymrużeniem oka pokazują
naprawdę ważne sprawy.
Czego nauczy nas król Edwin?
Przede wszystkim już na
samym wstępie dostajemy małą lekcję zarządzania i
przedsiębiorczości. Minister Julia wyłoży podstawowe prawa
ekonomii... przy których Edwin oczywiście odpłynie gdzieś w
marzenia, ale może Wasze dziecko zapisze w głowie to jedno zdanie 👀
Do tego – zupełnie
nieoczekiwanie spada na nas bardzo głęboki komunikat, w bardzo
przystępnej i lekkiej formie - jak wszystko w tej książce. W
międzyczasie dowiadujemy się bowiem, że Edwin bardzo kocha swój
lud, dlatego obdarowuje go tonami czekolady i łakoci.
To właśnie
powód problemów królestwa – wszystkie pieniądze zostały
wydane. I co teraz? Jak okazać poddanym miłość? Okazuje się, że
miłość można okazywać niematerialnie!
„Edwin zauważył, iż
dorosłym zawsze ten pomysł bardzo się podoba.”
Wprawdzie nie do
końca w to uwierzył, ale w końcu jest małym chłopcem. A my
naprawdę lubimy takie upominki, czyż nie? Pamiętajcie przypomnieć
o tym Waszym małym czytelnikom
Prawdopodobnie mały
czytelnik nie zauważy tego wprost, jako jakieś głębokiej
sentencji (to tylko kolejny plus), ale bardzo dobitnie jest tu
pokazane i ośmieszone zjawisko owczego pędu, ogłupiania mas –
kiedy to jednostka idąca pod prąd jest absolutnie odsuwana i
zagłuszana.
Mała dziewczynka, która
próbuje przekonać wieśniaków, że nie mają do czynienia z żadnym
potworem, a zwykłą przebraną krową mam nadzieję, że stanie się
inspiracją dla najmłodszych czytelników, by mieć odwagę i siłę,
by mimo wszystko mieć swoje zdanie i trzymać się swoich poglądów.
Nieważne, jak wielka grupa jest po przeciwnej stronie barykady nie
oznacza wcale, że ma ona słuszność.
Po prostu zabawa!
Kończąc już
filozoficzną analizę tej lekkiej i naprawdę przyjemnej książeczki
przejdźmy znów do zabawy.
Wydawca (Wydawnictwo Literackie)
przewiduje tę pozycję dla czytelnika 7+, zaznacza jednak, że i
młodsze maluchy pokochają „Króla Jaskrawe Gatki”. Nie mam ku
temu żadnych wątpliwości.
Co więcej! Jako duży
starszak, naprawdę świetnie się bawiłam połykając kolejne
strony, zastanawiając się jak potoczy się ostateczne starcie Króla
Edwina z Podłym Imperatorem.
Nie tylko ze względu na
fakt, że „Król...” prezentuje sporo tekstu, ale właśnie przez
tę grę słów, ironię i wszechobecną farsę fantastycznie, jeśli
dziecko będzie mogło przeżyć tę przygodę samodzielnie – a
więc gdy potrafi czytać samodzielnie.
Tym bardziej cieszę się z
naszych działań z metodą Domana, bo szczerze nie mogę doczekać
się momentu, gdy Hania sama będzie mogła doświadczyć tych
wszystkich świetnych chwil z tego typu literaturą.
Oczywiście nie można
napisać recenzji „Króla...” zapominając o ilustracjach.
Wewnątrz znajdujemy bardzo ciekawe, zabawne i niewymuszone szkice,
ryciny, które znów... nie pozwalają się nie zaśmiać.
Kolejny smaczek to
podpisy pod ilustracjami i nazwy będące często rozbrajającymi
łamańcami językowymi – tutaj ukłony należą się już pewnie
tłumaczce – Marii Jaszczurowskiej.
Podsumowując,
nie
pozostaje mi nic innego, jak napisać: „Naprawdę gorąco polecam!”
Książkę możesz wygrać w konkursie na naszym Fanpage'u - koniecznie zajrzyj tutaj.
Książkę możesz wygrać w konkursie na naszym Fanpage'u - koniecznie zajrzyj tutaj.
Komentarze
Prześlij komentarz