Akademia Mądrego Dziecka
to seria od Wydawnictwa Egmont, którą wielu z Was już z pewnością
zna.
W tym poście przedstawię
Wam „Słodki domek” i „Co by tu zjeść?”, czyli książeczki
„z dziurką” oraz dwie części z całkiem nowego cyklu jakim
jest „Literkowe Przedszkole”
„Słodki domek” i „Co
by tu zjeść?” to książeczki z bardzo twardymi kartkami i
zaokrąglonymi rogami i wspomnianą „dziurką” - wydanie idealne
dla najmłodszych czytelników. Duża, wyraźna czcionka także jest
godna wyróżnienia.
Wiersze do obu pozycji
(bo są to krótkie opowiastki wierszowane) napisał Zbigniew
Dmitroca.
„Słodki domek”
opowiada o pszczółkach, które budują domek na drzewie – z tym,
że ilustracje nie przedstawiają ula, a plaster miodu.
„Co by tu zjeść?”
natomiast opowiada o... no właśnie! Większość z Was pewnie
zauważy uderzające podobieństwo, do bardzo popularnej i lubianej
książki – ja tej fascynacji nie podzielam, wręcz przeciwnie –
jaką jest „Bardzo głodna gąsienica” autorstwa Erica Carle'a.
„Co by tu zjeść?” nawet zaczyna się podobnie „Głodna
gąsienica chciałaby się najeść...” I historyjka opowiada o
tym co chciałaby zjeść tytułowa gąsienica, na jakie pożywienie
napotyka i że najeść się nie może.
Mimo tego że książeczki
wydane są wybitnie jakościowo i naprawdę przyjemnie się z nimi
obcuje, mają dwa ogromne minusy.
👉Pierwszy z nich to
ilustracje, a już na pewno ich kolorystyka.
Mamy tu na przykład
różową truskawkę, różowo – fioletową wiśnię i kasztana, o
którym nigdy nie pomyślałabym, że jest właśnie kasztanem. To w
„Co by tu zjeść?”.
Natomiast „Słodki domek” przedstawia
nam wiewiórkę, która w moim odczuciu bardziej przypomina lisa ,
czerwoną mysz polną, czerwonego zająca i czerwone ślimaki.
Tak
jakby w pewnym momencie skończyły się tusze, został tylko
czerwony i stwierdzono, że te zwierzątka, które zostały do
wydrukowania, będą akurat czerwone.
👉Drugim minusem i ten w
moim odczuciu książeczki dyskwalifikuje jest sama treść.
Mimo że
wierszyki są pisane prostym językiem, a ja czytałam je już kilka
razy, przed napisaniem recenzji musiałam znów je przeczytać, żeby
ustalić o czym są.
Nie zapadają w pamięć i można je streścić
jednym zdaniem. Gąsienica po prostu napotyka kolejne produkty. A
pszczółki budują domek. I tyle. Trudno się na czymś zatrzymać,
nic tu nie wzbudza emocji. Być może to tylko moje subiektywne
odczucie, ale niestety Hania też rzadko po nie sięga.
Literkowe przedszkole
Literkowe przedszkole to
seria książeczek, która ma pomóc dziecku poznać i „wyczuć”
literki.
U nas znalazły się „D jak detektyw” i „E jak
eklerki”.
📘To malutkie, cieniutkie,
do kupienia za grosze książeczki, które można schować do torby i
mieć przy sobie zawsze, gdy zacznie skradać się nuda – w
podróży, w kolejce w urzędzie, gdziekolwiek. Ta forma naprawdę
przypadła mi do gustu, przede wszystkim dlatego, że tak łatwo jest
mieć te książeczki przy sobie.
W tym momencie dostępne
są części od A do E – każda skupia się na jednej literce. A
skupia się w bardzo fajny sposób.
📘Najpierw mamy zaprezentowany
wyraz zaczynający się daną literą i ów literkę do pokolorowania.
📘Później
jest część główna, czyli zabawna historyjka, w której zawarte
zostało kilka słów na daną literę. Wyrazy te są zapisane
na kolorowo i często są to słowa nietuzinkowe i
niełatwe, za co należy się duży plus.
📘Na końcu mamy kilka
stron łamigłówek – rebusy, kolorowanki lub zagadki.
Literkowe przedszkole
jest więc serią prawdziwie rozwijającą, z dużym potencjałem i sama
wyczekuję kolejnych części.
Jeśli recenzja okazała się dla Ciebie pomocna podziel się z nią proszę ze znajomymi 👀
👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇
Komentarze
Prześlij komentarz