„Okropny rysunek!” to wbrew pozorom nie jest książka o rysowaniu.
To opowieść o relacjach między rodzeństwem, pełna emocji, wzlotów i upadków.
To także pozycja, która budzi we mnie mieszane, czasami nawet skrajne odczucia.
Przekonajcie się dlaczego.
„Okropny rysunek!” Johanna Thydell, Zakamarki – recenzja
Przede wszystkim muszę zacząć od ilustracji. W końcu tytuł do tego zobowiązuje.
Nie mogę nie napisać, że sposób ilustrowania książki wybitnie mi nie odpowiada. Już dawno ilustracje w książce dla dzieci nie wywarły na mnie tak negatywnego wrażenia.
Często przeszkadza mi ich nadmiar, czasami ich prostota, regularnie ich nierzeczywista lub nieczytelna forma. Tutaj natomiast zwyczajnie, w moim odczuciu, nieprzyjemnie ogląda się obrazki. Dlaczego?
Przede wszystkim dzieci mają nadnaturalnie wielkie głowy.
Nie mogłam oprzeć się nieprzyjemnemu wrażeniu, że na pewnej stronie one w końcu wybuchną. Zwłaszcza kiedy Inka (główna bohaterka) zaczyna się denerwować. Wówczas jej głowa nie tylko jest wielka, ale także czerwona – o zgrozo!
Zdaję sobie sprawę, że miało to prawdopodobnie odzwierciedlać emocje, które targają dziewczynką i których w opowieści wiele, ale efekt niestety nie jest dla mnie miły w odbiorze – ani nawet neutralny. A do emocji w książce wrócimy za chwilę.
Będąc jeszcze przy ilustracjach nie mogę nie zwrócić Waszej uwagi na pewne subtelności, które jednak mnie uderzyły przez swój bezsens i absurd. Długo myślałam czy w ogóle o tym wspominać... Pupy! Wystające pupy dzieci na ponad 10 obrazkach. Mogłabym się z tego zaśmiać,
ale przy tych wielkich głowach zaczynam myśleć po co to?

Jednym zdaniem – ilustracje mnie naprawdę odepchnęły.
A teraz emocje.
„Okropny rysunek” opowiada o rodzeństwie, w którym Starszy Brat pięknie rysuje, a jego młodsza siostra widzi w nim bez wątpienia wzór do naśladowania i autorytet.
Też chce stworzyć piękne dzieło, ale chyba jej nie wychodzi. Zdaje sobie sprawę, że Brat jest starszy, że zawsze będzie i nigdy z tym nie wygra.
Kiedy dzieci razem rysują Inka doznaje wielu frustracji. Nie tylko nic jej nie wychodzi tak, jakby sobie tego życzyła, ale i Brat chowa przed nią swój rysunek. A Brat rysuje tylko to co naprawdę lubi.
Inka w swojej frustracji, braku weny i kolejnych niepowodzeniach jak choćby rozlana woda z wazonu na jej rysunek, gotuje się ze złości.
Tekst sformułowany jest tak, że trudno nie poczuć tej złości na własnej skórze. Z jednej strony to dobrze – łatwo wejść w tę historię, zrozumieć Inkę, poczuć jej pozycję, ale z drugiej...
Dla mnie, za dużo tu tych nerwów, złych emocji. „Głupi brachol, mówi Inka, ale tylko w swojej głowie”. „GŁUPI Klas!” - woła Inka na kota, który przewrócił wazon.
Potem są jeszcze większe nerwy. W kartce dziura od pisaka – OKROPNY PISAK!, potem jest – OKROPNY RYSUNEK.
Może jestem nadwrażliwym czytelnikiem (jednak to przecież książka dla dzieci), ale zaczynałam już naprawdę odczuwać dyskomfort i nieprzyjemny ucisk bezradności – ilość negatywnych emocji i nerwów jest tu zbyt duża, albo zbyt przytłaczająco czy nawet agresywnie wyrażona.
No i to „głupi”... Bardzo nie lubię obecności tego słowa w ustach dzieci (w ogóle kogokolwiek), nie powinno się więc znajdować tym bardziej w książkach, które przecież mają pokazywać wzorce. Mają mówić jak się zachowywać, gdy jest się złym czy smutnym. I nie chciałabym, by wzorcem było wykrzykiwanie słowa „głupi” w stosunku do każdej przeciwności losu.
A teraz coś przyjemnego – zakończenie!
Zakończenie jest naprawdę przyjemne, po tych wszystkich nerwach i frustracji.
Przede wszystkim z kartki, którą w nerwach poturbowała Inka wyszedł „najpiękniejszy płatek śniegu, jaki kiedykolwiek widziała”. I to ona go wykonała – nie jej Starszy Brat.
Okazało się więc, że niespodziewanie z czegoś co zapowiadało się kompletną klapą, wyrosło coś fantastycznego.
👉To świetna myśl dla maluchów, by jednak wierzyć w swoje siły i zdolności, by nie obrażać się na przeciwności, a może nawet wykorzystywać je i obracać na swoją korzyść.
Druga część zakończenia to ujawnienie rysunku Starszego Brata. Okazuje się, że rysunek jest dla Inki i że rysunek przedstawia Inkę – a przecież Starszy Brat rysuje tylko to co naprawdę lubi. Łatwo sobie wyobrazić szczęście młodszej siostry w takiej sytuacji. I to zakończenie zdecydowanie ratuje książkę.
Podsumowując – temat „Okropnego rysunku” jest bardzo wartościowy, zakończenie fenomenalne. Niestety ilustracje mnie dystansują, a nadmiar negatywnych emocji w trakcie lektury powoduje mieszane odczucia, o których pisałam na początku.
Ale może Wy odebraliście „Okropny rysunek” zupełnie inaczej? Jestem bardzo ciekawa.
Jeżeli recenzja okazała się dla Ciebie ciekawa, podziel się nią proszę ze znajomymi.
👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇
Fantastyczna recenzja. Naprawdę wspaniała. Podzielam zdanie Autorki w całej rozciągłości. Ilustracje rzeczywiście są nietrafione (głowy z zaburzonymi proporcjami i te pupy...). Brzydkie są po prostu.
OdpowiedzUsuńNegatywnych emocji faktycznie dużo. No i ten element happy endu, który rzutem na taśmę ratuje książkę przerysowaną w formie i treści.
Także zdarza mi się recenzować książki dla dzieci. Do tej pory miałam jednak więcej szczęścia i trafiały mi się fajne egzemplarze. Ale: - Nie mów "hop"... :-)
Pozdrawiam
Maria Trojanowicz-Kasprzak
Cieszę się, że ktoś jednak podziela moją opinię :) Ta pozycja zbiera masę pozytywnych recenzji, już zaczynałam myśleć, że jestem zupełnie osamotniona :)
UsuńO ilustracjach można by dyskutować długo. Są specyficzne i koniec kropka. Tekst, w moim odczuciu, świetny. Są pokazane prawdziwe emocje, złość, dążenie do perfekcji i dorównanie starszemu bratu. A na koniec to wszystko przeradza się w coś fajnego. Książkę z 4latkiem czytaliśmy wczoraj. Dzisiaj syn się denerwował, że nie wychodziła mu wymyślona budowla z klocków. Wróciliśmy do wczorajszej książki i tego, że jak nie wychodzi, to trzeba próbować, albo zbudować coś trochę innego. Pomogło, przynajmniej na chwilę ;)
OdpowiedzUsuńZ pewnością można znaleźć w książce pozytywy, ale jednak forma w jakiej myśl przewodnia jest przekazana zupełnie do mnie nie trafia.
Usuń