„Trzymaj mnie mocno” wydawnictwa
Zielona Sowa to książka przeznaczona dla najmłodszych
czytelników.
To zwykła – niezwykła historia wyderek, która
wzrusza i przywołuje uśmiech na twarzy, opatrzona „złotą myślą”
na końcu.
„Trzymaj mnie mocno” Jane Chapman, Zielona Sowa – recenzja
Jako że „Trzymaj mnie mocno” jest
przez wydawcę oznaczona już dla dzieci od pierwszego roku życia
byłam nieco zdziwiona jej bardzo stonowaną kolorystyką.
I choć
ilustracjom nie można odmówić uroku i dbałości o każdy
szczegół, to odniosłam wrażenie, że strona po stronie wygląda
niezwykle podobnie. Jedna po drugiej prezentuje tylko paletę
niebieskości i zieleni przerywaną brązowymi wyderkami.
Wbrew jednak moim wątpliwościom ten
brak dodatkowych kolorów niespecjalnie Hani przeszkadzał. Może
książka nie stała się hitem czytanym po stokroć, ale Hania
wielokrotnie po nią sięgała i chętnie wyczekiwała końca
opowieści.
„Trzymaj mnie mocno” to pozycja,
która bardzo szybko podrzuca morał i końcową złotą sentencję,
dlatego też odczuwam pewien niedosyt budowania głębi. Mimo tego
narracja pełna jest uczuć i pozytywnych, rozśmieszających słów,
które nie mogą nie trafić do malucha.
Historia opowiada o wydrach, które w
oceanie przeżywają swoją codzienność. A przy tym są sobie
bardzo bliskie, dzięki czemu każde zdanie dostarcza nam nowych
pokładów ciepła.
Tak właśnie powinien wyglądać świat widziany
oczami każdego malutkiego dziecka – bliskość mamy i bezpieczeństwo. Z
pewnością to jeden z powodów, dla którego ta pozycja
prawdopodobnie trafia do maluchów.
Niestety wydry nie zawsze są
bezpieczne. Kiedy nadchodzi sztorm są przerażone, ale wiedzą, że
trzymając się razem będą zdecydowanie bezpieczniejsze. I
rzeczywiście „wyderkowa tratwa trzymała się mocno na przekór
szalejącej burzy”.
Wszystko oczywiście kończy się
dobrze, małe wyderki odnajdują swoje mamy, a historia zwieńczona
zostaje dosadnym morałem „Wszyscy potrzebujemy mocno kogoś
trzymać, gdy przychodzi wielka fala”.
Nie można nie zgodzić się z żadną
z sentencji zawartych w tej pozycji.
Niesie ona ze sobą wartościowy
przekaz, to do czego bym się jednak przyczepiła to fakt, że robi
to w sposób bardzo oczywisty i dosłowny.
Małemu czytelnikowi z pewnością to
nie będzie przeszkadzać, a niejednokrotnie uśmiechnie się słysząc
o puchatym futerku wyderek, które mama mierzwi, by stało się
puchate jak pompon.
Takich uroczych zdań jest w książce
wiele, czyta się więc ją naprawdę przyjemnie.
Jeśli recenzja Ci się spodobała,
podziel się nią proszę z przyjaciółmi.
👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇👇
Komentarze
Prześlij komentarz