Do napisania tego postu
„przed czasem” zainspirowało mnie wiele dyskusji i komentarzy,
które miałam okazję czytać na temat nauki chodzenia dzieci oraz
popularnych gadżetów, mających wspierać tę aktywność.
Z wiedzą, którą
posiadam naprawdę smuci mnie taka popularność chodzików czy
skoczków, które bardzo utrudniają dziecku samodzielny rozwój. O
tym dlaczego, przeczytasz dalej.
Mówię, że post jest
„przed czasem”, ponieważ nauka chodzenia i wspieranie jej, jest
niejako ostatnim etapem programu rozwoju motorycznego, o którym będę
pisała. W międzyczasie jest przecież jeszcze chociażby pełzanie
i raczkowanie – nie dajcie sobie wmówić, że nie są one
potrzebne.
Post składa się z dwóch
części – pierwsza dotyczy głównie nastawienia, tego co już w
naszych głowach robimy nie do końca dobrze, tego, w jaki sposób
przeszkadzamy dziecku nauczyć się chodzić. Druga natomiast to
konkretne dane co robić, a czego nie robić, by naukę chodzenia
przyspieszyć, a przynajmniej nie opóźniać. Możesz potraktować
pierwszą część jak teorię, a drugą jak praktykę:) Możesz
także pominąć tę, która Cię mniej interesuje, choć w tym
przypadku „teoria” pozwala lepiej zrozumieć „praktykę”.
Tak czy siak – miłej
lektury!
A teraz do rzeczy: część I
Dzieci są gotowe
osiągnąć pewne umiejętności znacznie wcześniej niż większość
rodziców jest w stanie im na to pozwolić. Nie ma w tym rzecz jasna
żadnej złośliwości czy złych chęci – wielu z nas po prostu
nie wie o tym co robić, jak i kiedy. Do tego często tkwimy między
mamą a teściową, które to mają swoją złotą metodę na wychowanie również naszego dziecka.
Kiedy jednak dziecko
potrafi już raczkować powinno się zapewnić mu przestrzeń do
rozwoju. Jego otoczenie musi być przez rodzica ściśle kontrolowane
– ale nie w taki sposób, by stać nad nim i wszystkiego zabraniać,
ale w taki, by móc odsunąć się, a nawet wyjść z pokoju i mieć
pewność, że dziecku nic nie grozi, a wokół ma mnóstwo miejsca,
które da mu szansę nauki.
Niestety najczęściej
wygląda to zgoła inaczej.
Kiedy dziecko zaczyna być gotowe, by
próbować więcej i więcej, by wstać, by przemieszczać się
szybciej i dotknąć wszystkiego – wielu rodziców stwierdza, że robi
za dużo i broi za bardzo. Wtedy malec ląduje w kojcu (o tym pisałam
tutaj) lub mając jak najlepsze intencje rodzice kupują chodzik,
chcąc przyspieszyć cały proces.
Co złego jest w
chodziku?
Przede wszystkim fakt, że dziecko tak naprawdę jest w nim
unieruchomione. Co więcej, nie ma możliwości za pomocą chodzika
opanować, kluczowego dla nauki chodzenia, zmysłu równowagi.
Foteliki samochodowe i
wózki
Co mają wspólnego z
chodzeniem te akcesoria? Przecież wydaje Ci się, że spacer lub
podróż autem jest bez nich niemożliwa.
To oczywiście prawda.
Fotelik jest absolutną koniecznością, jeśli chcesz wsiąść z
dzieckiem do samochodu. A z dzieckiem, które nie chodzi nie
wyjdziesz bez wózka czy nosidełka na spacer. Pomyśl jednak inaczej.
Wychodzisz z dzieckiem na długi spacer, bo wszyscy wokół mówili
Ci, że to dla niego dobre. Czy Twoje dziecko zawsze jest zadowolone?
Moja córka zaczęła
lubić jeździć w wózku dopiero gdy zaczęła biegać. Wtedy
wiedziała, że wózek bierzemy po to, by nie marnowała sił w
drodze do parku, który mamy dość blisko. Do tej pory tak
robimy. W parku Hania z wózka zsiada i biega, a potem jest tak
zmęczona, że z powrotem chętnie zasiada w swoim dyliżansie.
Wcześniej nie chodziłyśmy zbyt często na spacery – ograniczyłam
je do minimum – tak, by mogła się przewietrzyć, ale nie musiała
się denerwować.
Jest ona najlepszym
dowodem na to dlaczego te akcesoria w pewnym wieku są dla dziecka
utrapieniem.
Otóż znów – tak jak
z chodzikiem – dziecko jest unieruchomione. Jeśli nie umie jeszcze
chodzić, desperacko chce się nauczyć. Pamiętacie jak pisałam, że
dziecko uważa, że najważniejsza jest zdolność uczenia się oraz
osiągnięcie samodzielności? Teraz także chce jak najszybciej się
uczyć, by osiągnąć samodzielność. Wózek, w którym nie może
swobodnie poruszać rączkami i nóżkami czy siłować się z
grawitacją nie jest jego sprzymierzeńcem.
Czy w takim razie nie
wychodzić na spacer? Wszystko zależy od Twojej kreatywności, a
poniekąd i pory roku. U nas ten okres fantastycznie zbiegł się z
ciepłymi dniami, więc wychodziliśmy sobie na dwór, ale na kocyk.
Hania raczkowała wstawała i upadała i znów raczkowała. Dotykała
przy okazji trawki, czasem jakichś kwiatków i doskonaliła wiele
swoich zmysłów, nie będąc w żaden sposób skrępowana.
A foteliki? Dokładnie ta
sama historia. Dziecko nie musi jechać w daleką podróż ani też
nie musi jechać na każde zakupy. Doman pisze, że dzieci nie
potrafią i nie powinny się dopasowywać do świata dorosłych.
Dzieci są zdesperowane, by chodzić. Większość z nas natomiast najchętniej jechałaby samochodem nawet do najbliższej piekarni.
Czas dla dziecka i ograniczenia
Często osoby, z którymi
rozmawiam są zdumione, że naprawdę spędzam całe dnie z moją
córką i naprawdę nie robię tego, bo muszę. Naprawdę mam z tego
wielką frajdę! A jeśli wpadam na nowy pomysł, który rozwinie w
niej nową umiejętność jestem jeszcze bardziej szczęśliwa.
Niestety nie zauważam zbyt często podobnego entuzjazmu wśród
rodziców. Mam nadzieję, że jest on obecny w Twoim domu i dlatego
tu jesteś!
Entuzjazm ten jest
kluczowy. Dzięki niemu rodzic chce spędzać czas ze swoim
dzieckiem. A im więcej czasu zainwestujesz w swoje dziecko, tym
lepiej będzie się ono rozwijać. Co więcej , pamiętaj, że pierwszy
rok jest krytyczny. To właśnie ten czas najbardziej wpływa na to
jak Twoje dziecko będzie radziło sobie w dorosłości – na jego
stan neurologiczny, a także fizyczny i emocjonalny.
Jeśli chcemy pomóc
dziecku rozwijać się nie możemy ciągle, dla własnej wygody i
spokoju go ograniczać. Nie pozwalamy pukać i stukać, bo chcemy
mieć spokój, uciszamy malucha i odsyłamy do zabawek, by
porozmawiać ze znajomym lub (o zgrozo!) włączamy bajkę, by na
chwilę odpocząć. To wszystko nie rozwija Twojego dziecka, co
gorsza przeszkadza mu w rozwoju, o który cały czas walczy.
Chce
wszystkiego dotknąć, wszystkiego spróbować, wszystko zbadać –
dziecko naprawdę tego potrzebuje. W przypadku nauki chodzenia bardzo
wyraźnie widać, który rodzic chce być pomocnikiem i wspólnikiem
dziecka, a który chce mieć święty spokój.
Wiesz jak rozpoznać rodzica, który robi to wszystko „nie tak”? Ciągle narzeka na swoje nieposłuszne dziecko.
Matka i ojciec
Aby rozwijać w pełni
możliwości Twojego dziecka potrzebne są pewne normy panujące w
Waszym domu. To bardziej sposób na życie, niż jakieś konkretne
„obowiązki” czy czynności. Dlatego właśnie rodzice muszą być
zespołem. Muszą działać razem, jako silne wsparcie malucha.
Jeśli
wychowujesz dziecko w pojedynkę – nie przejmuj się, dasz sobie
radę. Bardziej chcę zwrócić uwagę na rodziny, w których tylko
jeden z rodziców jest dziecka partnerem, a drugi przychodzi i
rozstawia bariery i trudności. Oboje muszą być wsparciem i żadne
z nich nie może ograniczać ani ruchów dziecka, ani jego
desperackiej chęci poznawania otoczenia.
Zrozumienie, szacunek i miłość
Aby akceptować wybryki
Twojego dziecka trzeba je rozumieć. Żeby je uczyć w zabawie trzeba
je szanować. Musisz wiedzieć, że dzieci robią wszystko z jakiegoś
powodu. Zwykle dlatego, że szukają okazji do nauki. Jeśli
zrozumiesz motywy, spojrzysz na swoje dziecko inaczej. Zobaczysz, że
nie jest niesforną, tykającą bombą, a geniuszem, który potrzebuje
nowego materiału do poznania, nowej okazji do nauki samodzielnego
przemieszczania się.
Zrozumiesz, że może nie dałeś odpowiedniej
przestrzeni i wystarczających szans maluchowi, stąd Wasza wspólna
frustracja i niezrozumienie.
Gdy spojrzysz na to wszystko przez
pryzmat olbrzymiej potrzeby wykorzystania własnego potencjału przez
dziecko nabierzesz większego szacunku do tej małej istoty. To
natomiast pozwoli Ci zdefiniować Wasze relacje i uczucia na nowo.
Zmiany Zmiany Zmiany
Nie każdy je lubi. Każdy
musi zaakceptować wiele z nich. Zwłaszcza rodzic.
Każdego dnia nasze
dziecko jest nieco inne, nieco bardziej rozwinięte, nieco lepiej
przystosowane. A czasami z dnia na dzień nie poznajemy naszego
urwisa. To nic złego – to tylko wyzwanie, któremu musimy jako
rodzice sprostać.
Skoro zmienia się dziecko, musimy zmieniać się i
my, by za nim nadążyć, by wciąż być jego sprzymierzeńcem w
podbijaniu świata - przyjacielem. I choć może to być dla Ciebie trudne i męczące
to zyskasz zadowolone, świetnie rozwinięte dziecko, na które nie
będziesz mieć powodów narzekać.
Część II : Praktyka
Równowaga
Musisz sobie zdać
sprawę, że choćbyś nie wiem jak bardzo chciał wszystko
przyspieszyć to Twoje dziecko musi nauczyć się chodzić
SAMODZIELNIE. Oznacza to, że wszelkie ćwiczenia i czynności
wspomagające musi robić tylko dziecko, a nie Ty za dziecko.
Przypominam, że Ty już potrafisz chodzić.
Równowaga jest kluczową
sprawą w opanowaniu umiejętności chodzenia. I tak, dziecko zarówno
gdy się podnosi, jak i gdy upada uczy się o niej bardzo wiele.
Poznaje swoje ciało i działające na nie siły.
Nie panikuj gdy
upada – to część nauki. Kiedy przytrzymujesz dziecko lub
próbujesz je postawić zmniejszasz jego możliwość nauki – to Ty
zajmujesz się siłą ciężkości i równowagą. Ty już o nich
wszystko wiesz! Kolej na Twoje dziecko.
Jeśli trzymasz je za rączki
i nie pozwalasz samodzielnie łapać równowagi – nawet jeśli to
setna nieudana próba – opóźniasz jego postępy.
Sprzyjające otoczenie
Istnieje pogląd, że
każde dziecko rozwija się swoim tempem i nie da się niczego
przyspieszyć. To nieprawda – każdą umiejętność można nabyć
szybciej lub wolniej. Jeśli jednak nie jesteś w stanie z różnych
względów dać dziecku otoczenia, które pomoże mu szybciej
opanować umiejętność chodzenia, proszę, przynajmniej mu nie
przeszkadzaj.
Choćby dlatego nie możesz prowadzać go na szelkach
czy wkładać w chodzik – masz mu pomóc wtedy kiedy będzie
gotowe, nie zmuszać, kiedy nie ma na to szans. A zatem przygotuj
idealne otoczenie, podejmij odpowiednie kroki i czekaj cierpliwie.
Uwierz mi nie będzie to długo trwało.
Oczywiście podłoże do
chodzenia musi być „stabilne”, a więc nieśliskie. Wykładzina
czy dywan o tyle dobrze się sprawdzają, że amortyzują upadki
bardziej niż goła drewniana podłoga. Wystarczy jednak, by podłoże
nie było śliskie. Reszta to sprawa drugorzędna.
Jeśli zaczynamy z dzieckiem raczkującym, powinieneś wyposażyć swój dom, w niskie i
stabilne meble. Mają one służyć dziecku do podciągania się i
chodzenia wokół nich.
W następnym kroku mają także pomóc się
przemieszczać.
Co masz z nimi zrobić? Porozstawiaj je w odległości
jednego kroku dziecka od siebie. Taki zabieg spełnia kilka funkcji.
Raz że budzi dziecka ciekawość, dwa, pobudza go do podchodzenia
(podraczkowywania :)) do konkretnego mebla oraz podciągania się za
jego pomocą do pozycji stojącej, a chwilę później do postawienia
jednego malutkiego kroczku, by znaleźć się przy następnym
checkpoincie.
W taki oto banalny sposób Twój malec ma ogromną
motywację, by pokonać mały tor przeszkód i dać kilka
samodzielnych kroków dokładnie wtedy kiedy będzie na to gotowy.
Zadbaj o to, by meble były bezpieczne, by nie miały ostrych
krawędzi oraz nie przewróciły się na dziecko, gdy będzie
próbowało się na nich podciągnąć. U nas świetnie tę rolę
spełniły pufy i niziutka ława oraz stoliczek.
Możesz także próbować
tej „sztuczki” z żywymi „przeszkodami” czyli z Wami –
rodzicami. Dziecko może próbować dawać kroczki od Ciebie do
drugiego rodzica. Ta metoda jednak u nas się nieszczególnie
sprawdzała. Hania większość swoich odkryć chce robić sama,
wtedy kiedy ma na to ochotę, a nie wtedy kiedy ją do tego
zachęcamy. Z tego samego powodu najlepsze efekty w układaniu nowych
układanek osiąga wtedy kiedy nie zwracamy na nią najmniejszej
uwagi – a przynajmniej tak jej się wydaje ;)
Tak porozstawiane meble
nie wywierają żadnej presji, są jedynie okazją. To zresztą nawet
nie jest żadne odkrycie. Większość mam mówi o tym jak szybko jej
dziecko zaczęło chodzić przy meblach. Jasne, tylko większość
mebli stoi w jednej linii pod ścianą lub w dużej odległości od
siebie. Takie rozstawienie natomiast pozwoli Twojemu dziecku przemierzać
większe odległości i nabierać wprawy. A kiedy będzie już mu
dobrze szło odsuniesz je od siebie na dwa małe kroczki dziecka. A
później trzy, aż wreszcie usuniesz jedną pufę, drugą, aż
w końcu żadne pomoce nie będę już potrzebne, bo Twój malec
pewnie będzie trzymał się na nóżkach.
Umiem chodzić!
Gdy już nauczy się
chodzić od mebelka do mebelka i podciągać się do pozycji stojącej
bez ich pomocy - pozbądź się ich. Teraz nadchodzi etap, w którym
Twoje dziecko potrzebuje otwartej przestrzeni, jak najmniej
zagraconej.
Z każdym dniem zachęcaj swojego malucha do pokonywania
większych odległości, co wpłynie fantastycznie na jego kondycję
fizyczną i już niebawem nie będziesz potrzebować wózka, by wyjść
na spacer.
Upadki
Jak już pisałam wyżej,
podkreślę to jeszcze raz, bo to naprawdę ważna sprawa.
Upadki są
nieodłączną częścią nauki chodzenia. Spraw, by upadki były
niegroźne. Ale czy tego chcesz czy nie, Twoje dziecko nabije sobie
kilka siniaków. (Jeśli nie kilkadziesiąt)
Tutaj też zwróć uwagę
na swoje zachowanie gdy już to nastąpi. Nie krzycz i nie panikuj. Nie biegnij z przerażeniem. Jeśli nic się nie stało, a Ty nie
zareagujesz przesadnie, Twoje dziecko zwyczajnie wstanie i będzie
próbowało dalej. A potem jeszcze raz i drugi i nawet setny, jeśli
będzie taka potrzeba.
Gdy jednak będziesz traktować upadki jak
wielki dramat, nauczysz swojego malca, że potknięcia (dosłowne i
metaforyczne) są czymś złym, nie mówiąc już o tym, że Twój
mały geniusz będzie płakać i krzyczeć za każdym razem, gdy
tylko złapie zająca, nawet jeśli nie odczuje najmniejszego bólu.
A teraz podejmij decyzję
czy chcesz być dziecka wsparciem czy jego barierą. Chcesz się do
niego przyłączyć czy wolisz mu przeszkadzać? Mam nadzieję, że
wybierzesz słusznie.
Pochwal się w komentarzu
jak idzie Wam Wasza nauka chodzenia, jakie robicie postępy.
Podziel
się także tą wiedzą z innymi rodzicami – niech tak jak Ty, mają
szansę zostać sprzymierzeńcem swoich dzieci.
!!Czego nie robić!!
- Nie kupuj chodzika, szelek ani tego typu akcesoriów.
- Nie "pionizuj" dziecka na siłę.
- Nie przytrzymuj i nie prowadzaj za rączki, kiedy stara się podejmować swoje własne próby.
Co robić?
- Daj dziecku odpowiednio przygotowaną przestrzeń.
- Pamiętaj by podłoże nie było śliskie.
- Otoczenie musi być bezpieczne.
- Rozstaw niskie meble.
- Gdy nauczy się chodzić usuń meble.
- Kochaj, szanuj i ciesz się każdą chwilą ze swoim dzieckiem.
Bardzo dobry artykuł. Na szczęście my już jesteśmy po tym etapie ;)
OdpowiedzUsuń